Pierwszą mieliście już okazję oglądać podczas tworzenia, z drugą nieźle się namęczyłam robiąc ją w środku nocy i popełniając całą masę błędów, potem musiałam pruć, naprawiać i takie tam, ale ostatecznie całkiem ładnie mi wyszła.
Dopiero co wróciłam z Festiwalu w Jarocinie, genialna sprawa kiedy Twoje życiowe dylematy ograniczają się do "poleżeć jeszcze na trawce czy pójść pod scenę?". Dodatkowo człowiek uświadamia sobie, że może być głodny, zmęczony, niewyspany, potrzebujący mniej lub bardziej pilnie jakiejś cywilizacji (czyt. WC), a mimo to strasznie szczęśliwy. Choć to zapewne nie tylko zasługa genialnych koncertów ;)
No i ahh jak tu nie być szczęśliwym jeśli słyszało się to na żywo?