wtorek, 2 grudnia 2014

Bransoletka z nieskończonością i Dzień Darmowej Dostawy

Zima się jeszcze na dobre nie zaczęła, a ja już mam jej dość. Zimno mi. Ciągle. Mi. Zimno. By dopełnić moje życiowe zadowolenie dostałam kataru. Od 2 tygodni kaszel, bolące gardło, ale jakoś z tym żyłam do czasu, aż pojawił się też katar. To taki podstępny, paskudny, irytujący skurwiel, który wyłącza Cię z życia na tydzień, czy go leczysz czy nie, albo jeśli jesteś mną to i na dwa tygodnie, a co tam. I wybiera sobie moment, kiedy akurat miałeś wrócić do życia po 1,5 miesiąca ograniczonej mobilności (kontuzja nogi), kiedy akurat masz tydzień bez kolokwium i mógłbyś trochę częściej gdzieś wyjść, kiedy masz entuzjazm i energię do wszystkiego. Przychodzi i mówi Ci, że jednak się jeszcze trochę pomęczysz, ehh...
No dobra, ponarzekałam co miałam do ponarzekania, więc możemy płynnie bądź nie, przejść do dalszej części postu, tej weselszej mam nadzieję.
Bransoletka zupełnie typowa, z tak bardzo już oklepaną nieskończonością, ale co zrobię, jak mi się to podoba? No co?


Swoją drogą skończyły mi się wtorkowe laboratoria, więc z wielkim żalem i bólem serca odpuszczam sobie również wtorkowe wykłady, dzięki czemu zyskuję jeden dzień wolny w tygodniu więcej, żyć nie umierać. Listopadowa sesja kolokwiów też już za mną, yay!

Na koniec jeszcze informacja, która może dla niektórych z Was być przydatna - dziś jest Dzień Darmowej Dostawy! Oczywiście zamierzam skorzystać, a Wy?

piątek, 31 października 2014

Bransoletka dla inżyniera

Choć jeszcze nim nie jestem, to bawią mnie żarty o inżynierach albo takie, które tylko inżynier zrozumie. Lubię wieszać łyżki w kuchni w kształt sinusa i spędzać długie godziny na liczeniu zadań. Lubię wiedzieć czym jest śruba motylkowa, spawanie gazowe i jak działa pompa. I skoro tak bardzo lubię inżynierską tematykę, to czemu by nie wykorzystać jej w biżuterii? Szybka wizyta w sklepie metalowym, trudny wybór wielkości nakrętek, ale na szczęście zakończony powodzeniem, 20 minut roboty i gotowe - bransoletka dla inżyniera jak się patrzy!


Jak widać często ją noszę, jest dość ciężka jak na makramowe bransoletki i za to też ją uwielbiam. Szary kolor sznurka idealnie pasuje do metalowych nakrętek. Dla mnie jest idealna.


I tak mi się spodobała, że uznałam, iż zasługuje na osobny wpis. 

Zbliża się listopad a razem z nim czas kolokwiów. I jakoś tak mam nawet chęci do nauki, ciekawe na jak długo. Ale na razie jest czas na dobry film, pod kocykiem i z herbatą w ręku. Takie wieczory jesienią lubię najbardziej.

wtorek, 14 października 2014

Lilou z różą

Lilou z różą:


Zdjęcie na szybko telefonem, przepraszam!

I z kulką w sprężynce:


Moja lodówka (ok, przydzielona mi półka w lodówce) nigdy nie była tak pełna = dostawa słoików <3 Dżemów to mam teraz tyle, że mi chyba do końca roku akademickiego starczy. I ogórkowa. Tak, człowiek nie docenia ile znaczy miska ogórkowej, dopóki za nią nie zatęskni.

Mimo wszystko lubię studiować.

poniedziałek, 6 października 2014

Makrama w granacie

Granatową makramę obiecałam koleżance i w końcu się jej doczekała. Zrobiona jeszcze pod koniec wakacji. Podoba mi się połączenie kolorów tego sznurka i drewnianych koralików.


Pierwszy tydzień zajęć już za mną i znów zaczyna się brak czasu na cokolwiek. Nie ma to jak studia!

niedziela, 28 września 2014

Lilou po mojemu

Witam w ten piękny, ciepły i słoneczny poranek! Pogoda jest tak wspaniała, że aż się chce pójść na rower, pograć w kosza albo chociaż wybrać się na długi spacer do lasu. Albo posiedzieć na jakimś kamieniu wśród pól i pozwolić, by słońce grzało twarz. Można by zrobić tyle wspaniałych rzeczy... Nope! Dziś się trzeba przeprowadzić! Liczba toreb z rzeczami różnego typu znów przerosła moje oczekiwania, a przecież tym razem miałam wziąć mniej. Kilka rzeczy muszę jeszcze dopakować, kilka kupić, potem to wszystko rozpakować i nauczyć się gdzie co mam. Eh, nie chce mi się, jestem stanowczo zbyt leniwa, by przeprowadzać się dwa razy do roku.
Co najważniejsze moje hobby jest tam, gdzie ja, więc zabieram zarówno pocztówki z całą masą tasiemek, naklejek i innych ozdóbek, jak i mulinę z koralikami. Ciekawe tylko, kiedy ja znajdę na to czas, skoro zajęć na moim kierunku mam tyle, co koleżanka na dwóch. Ale dla chcącego nic trudnego!
Dzisiaj dwie bransoletki na wzór nie-rozumiem-czemu-tak-drogich lilou. Postanowiłam wykorzystać sznurki do makramy, żeby mieć pretekst do zakupu nowych, więc powstało kilka bransoletek tego typu oraz kilka makram, ale o nich w następnym poście.
Pomyślałam, że zamiast zawieszek, użyję koralików i po prostu nawlekę je na sznurek. Jak Wam się podoba ten pomysł?


A tu już standardowo z zawieszką:


Wracam do pakowania, pa!

środa, 17 września 2014

Torba w motylki

Lubię bawełniane torby na zakupy. Mam ich kilka i zwykle wkładam jakąś do plecaka lub torebki, gdy planuję wybrać się do sklepu. Zobaczyłam kiedyś na zszywce taką torbę z odciskanymi ołówkiem kółkami z farby do tkanin, układającymi się w kształt serca i pomyślałam, że może kiedyś sobie taką zrobię. Okazja pojawiła się jakoś w kwietniu tego roku za sprawą warsztatów Koła Gospodyń Miejskich w Gdyni. To tylko 20minut SKMką z Gdańska, więc czemu by nie spróbować?
I tak oto powstała torba w motylki:

Wykorzystałam szablony kształtu motyli
znalezione gdzieś w internecie.
I jak się podoba?
W planach mam kolejną, ale kto wie, kiedy się za nią zabiorę, pewnie potrzebna będzie znowu jakaś okazja ;)

Wiem, że zaglądają tutaj również miłośnicy pocztówek, więc tym razem pochwalę się, co udało mi się wygrać w konkursie pocztówkowym na blogu zanetaandpostcards.blogspot.com


Przyszły do mnie jakoś w sierpniu. Jedną przeznaczyłam na wysłanie, reszta jest już w moim pudełku (a raczej pudle) z pocztówkami.

A teraz wracam do wykorzystywania końcówki wakacji. A pogoda taka piękna!

piątek, 5 września 2014

Podsumowanie projeku wakacyjnego

Zupełnie na początku wakacji, a raczej pod koniec sesji egzaminacyjnej zapisałam się na całkiem ciekawe wyzwanie, Projekt wakacyjny u Nath Madelin. Zadaniem uczestników było wykonanie w ciągu tych 2 miesięcy co najmniej 10 zaproponowanych przez organizatorkę czynności. Gdzieś pomiędzy udziałem w Gay Paradzie, tygodniem mówienia TAK, a chodzeniu przez cały dzień w samej bieliźnie odnalazłam punkty, które i mi udało się zrealizować. Zupełnie bez żadnych planów, bo i po co, bez żadnego przymusu, bo przecież są wakacje, odpoczywać mam. Jako osoba lubiąca planować każdy szczegół ze stuprocentową perfekcją, z lekkim niedowierzaniem stwierdzam, iż te wakacje były wyjątkowo niezaplanowane, niepoukładane, zupełnie przypadkowe. Dałam się nieść z prądem mijających dni, cieszyłam się upałami, zachwycałam ciepłym, letnim deszczem, nie robiłam nic i robiłam coś, zwyczajnie żyłam chwilą, bez konkretnych planów czekałam na to, co przyniesie mi dzień. I tak właśnie dopasowałam listę z wyzwania do swoich wakacji, a nie na odwrót. Postanowiłam, zamiast w miarę upływającego czasu wykreślać kolejne pozycje z listy, sprawdzić na koniec ile udało mi się zrobić nieświadomie. I co się okazuje, wcale nie było tego tak mało...
1.* Zobaczyć wschód słońca.
Ludzie zwykle zachwycają się zachodami. Mnogość ocieni pomarańczu, żółci i czerwieni wprowadza przyjemny, czasem nostalgiczny nastrój. Zdjęcia robione o zachodzie słońca, zwłaszcza te ukazujące panoramę, zapierają dech w piersiach. Ale to nie zachód tak mnie zachwycił, gdy pewnego razu oglądałam do rana serial. Świergot ptaków, lekka mgła, nieco przydymione kolory otoczenia... Pomyślałam wtedy, że wschód jest czymś majestatycznym, niezbadanym, intrygującym. Wolę wschody słońca, wyjątkowości dodaje im fakt, że by je obejrzeć musimy wstać wcześnie lub wcale nie kłaść się spać, zachód zobaczy każdy, wschód tylko wytrwały.
W lipcu wracając z festiwalu w Jarocinie zatrzymałam się w Poznaniu. Razem ze znajomymi oglądaliśmy wschód słońca nad rzeką po genialnym weekendzie i równie udanej nocy spędzonej w świetnym gronie, pomyślałam wtedy, że to jedna z fajniejszych chwil jakie mnie spotkały.
Poza tym wschody słońca pięknie pachną.
3. Wybrać się za miasto na rowery.
No dobra, jakiśtam plan miałam, by pojeździć sporo rowerem. No ze 3 razy się udało. Mało, bo mało, ale zadanie wykonane ;)
4. Zorganizuj nocny maraton filmowy.
Ok, maraton to może i nie był, ale po prostu nie mogłam żyć z myślą, że moja kumpela nie oglądała Gwiezdnych Wojen. To się po prostu w głowie nie mieściło. Rozumiecie?! Nie oglądać Gwiezdnych Wojen?! Załatałam tę dziurę w jej życiorysie.
6. Wybierz się na koncert.
I to nie jeden! Ile ich było? Nie mam pojęcia, ale 3 dni spędziłam leząc na trawce i słuchając mniej lub bardziej lubianych przeze mnie zespołów. A do tego świetne towarzystwo i wszechobecne poczucie szczęśliwości. To był pierwszy i zdecydowanie nie ostatni taki festiwal w moim życiu - może do zobaczenia na Jarocinie już za rok?
7. Poznaj kogoś nowego.
Poznałam dziś mojego nowego współlokatora. Poznałam też kilka osób w czasie okołojarocinowym, więc zadanie jak najbardziej wykonane ;)
8. Odwiedź miejsce, gdzie jeszcze nigdy nie byłeś.
O Jarocinie już było, do tego jeszcze kilka górskich szlaków przebytych w lipcu, co ciekawsze miejsca w Poznaniu czy Gdańsku. Lubię zwiedzać, poznawać nowe miejsca lub stare odkrywać na nowo, więc trochę tego było ;)
9. Opalić się.
Są pewne rzeczy, z których dumna nie jestem. Nie jestem dumna ze swojego enigmatycznego pisma, choć nie sądzę, że inne by do mnie pasowało. Nie jestem dumna z zapominania o podlewaniu kwiatków, które mimo wszystko jeszcze się nie obraziły i rosną dalej (dzięki!). Nie jestem dumna ze swojego lenistwa, które objawia się akurat wtedy, gdy mam czas, by właśnie nie leniuchować. Nie jestem też dumna z tego, że w te wakacje się opaliłam. Wróć, spaliłam, bo w moim przypadku o opaleniźnie nie ma mowy. Mam bardzo jasną cerę, którą absolutnie uwielbiam i nie mogę sobie wybaczyć, gdy opali się ona choć trochę. Niestety słońce w górach dało mi się we znaki mimo kremu z filtrem 50. Żeby było śmiesznie, moja "opalenizna" nie brązowieje, tylko sinieje (tak, tak się da), więc po kilku dniach wyglądałam, jakby mnie ktoś pobił, bajka :D
11. Zrób porządek w szafie i sprzedaj niepotrzebne rzeczy.
Porządek zrobiłam, ale rzeczy zamiast sprzedać wsadziłam w siatkę i postawiłam za drzwiami (oczywiście z zamiarem wyniesienia na śmietnik), liczy się?
13. Ugotuj/ upiecz coś nowego.
Ha! Mielone z kapustą zrobiłam! Pierwszy raz w swoim życiu i wiecie co? Nikt nie umarł po ich zjedzeniu! Aż się wzruszyłam ;(
14. Naucz się czegoś nowego.
Ja chcę na studia za granicę. Albo w ogóle za granicę chcę. Poszerzać horyzonty, poznawać, doświadczać. Najlepiej w Azji. W Japonii. Albo najpierw w Chinach, tam się dorobię i wtedy pojadę do Japonii. Albo może najpierw dorobię się w Chinach, potem objadę całą Azję, a Japonię zostawię jako taką wisienkę na torcie. Albo od razu na głęboką wodę - w 80 lat dookoła świata, całe życie w podróży. Ale to trzeba jakoś z sensem, albo nie! zupełnie spontanicznie! tak! tak! Albo może najpierw ten Erasmus... No jo, ale tam to mogę po angielsku jedynie, a to nigdy moja mocna strona nie była. Więc co? Zrezygnować? Nie jechać, bo nie umiem? Nie! Nauczyć się, ot co! I tak oto shire zakuwa słówka w wakacje.
Ale to nie koniec, jak już wspomniałam nauczyłam się robić mielone z kapustą, do tego kilku japońskich krzaczków, doceniania przyjaciół, haftu krzyżykowego, nawlekania igły specjalnym oczkiem, ograniczenia zaufania do ludzi, których nie znam, nowego typu wzoru z muliny (ok, nadal go udoskonalam) i tego, że w sumie, mam bardzo fajne życie.
16. Pojedź nad wodę.
Sporo jezior mamy u nas na Kaszubach, więc się jeździ ;)
18. Zrób coś głupiego i szalonego.
Powiedziałam bratu, że chciałabym żeby ze mną mieszkał :o
19. Upiecz pizzę.
Upiekłyśmy w Poznaniu, nie ma lepszej pizzy niż własnej produkcji :D
22. Zacznij uczyć się nowego języka.
No trochę te krzaczki, cośtamtego no, no próbuję, tak trochę, dla siebie, ot co.
27. Odnowić starą znajomość.
Z niektórymi starymi znajomościami już tak jest, że pewnego dnia po prostu rozmawiacie znowu, jak gdybyście nigdy nie zamilkli na kilka lat. Jak to się dzieje?
28. Urządzić sobie wieczorny spacer.
Jako fanka spacerów wszelakich i osoba uznająca własne nogi za najlepszy środek transportu takie spacerki urządzam sobie dość często, nie tylko w wakacje ;)
30. Uzbierać pieniądze i wybrać się na wielkie zakupy.
ILE JA POCZTÓWEK KUPIŁAM. Nie pytajcie, serio.
35. Drastycznie zmienić fryzurę.
Skróciłam swoje włosy sięgające do d*py aż o 15cm! Do tego zostawiłam z boku warkocz dłuższy od reszty włosów, a na dodatek na jesień planuję skrócić je o kolejne 10cm! To już istny armagedon...
36. Pojechać w jakieś miejsce i robić zdjęcia obcym ludziom- stworzyć swój własny album na wzór 'Humans of New York'.
Ale po co obcym, jeśli mogę sobie, w końcu fajna jestem. W górach przy każdym PTTKowskim drogowskazie jaki napotkałam robiłam sobie zdjęcie. Będzie fajna pamiątka, gdy już poskładam to do kupy.
38. Wykonać coś własnoręcznie. DIY!
No w końcu o czym jest ten blog? Coś się tworzyło i tworzyć będzie ;)
39. Wybierz się na cało-nocną imprezę, do samego rana!
A granie w planszówkę i zwiedzanie miasta do świtu się liczy?
42. Wybierz się na wycieczkę z przyjaciółmi.
Pojechaliśmy do Jarocina z jedną paczką. Z inną zwiedzałam Ciechanów i Płock. A co w Płocku? PANDA CZERWONA proszę Państwa! Podobno moja radość na jej widok miała najwyższą notę w 10-stopniowej Skali Radości shire. O patrzcie, patrzcie jak blisko mnie była!
48. Poznaj na żywo kogoś, kogo znasz tylko z internetu.
Ok, tego nie wykonałam, ale pamiętajmy, że ja jeszcze mam wakacje! To co, ktoś chętny na spotkanie? :P
50. Zrobić coś, co planujesz od dawna.
Haftuję krzyżykowo obrazek, który kilka lat temu dała mi babcia, bo pasuje kolorystycznie do mojego pokoju. Co ciekawe, zaczęłam go haftować po niecałym roku od wyprowadzki ze wspomnianego pokoju. Lepiej późno niż wcale, kolory wciąż pasują ;)
52. Spacer po lesie.
Nie tylko spacer, ale i bieg z przeszkodami! Ja w górach jestem jak sarenka :D
54. Wybierz się na festiwal.
Jarocin wspominałam już kilka razy przy okazji innych punktów. Mi w pamięci zapisał się jako cudowne 3 dni, podczas których nie myślałam o tym, że jestem głodna, zmęczona i potrzebuję czegoś lepszego jako łazienki niż toitoi, moim jedynym życiowym dylematem było - pójść pod scenę czy poleżeć jeszcze na trawce? Miałam też okazję usłyszeć na żywo swoje ulubione zespoły, przez co nadal mam ochotę a słuchanie ich jeszcze więcej.
63. Jedz zdrowo.
Przecież pizza to warzywo.
68. Spróbuj potrawy, której jeszcze nigdy nie jadłeś.
Pomidorowa ze świeżych pomidorów, mniam!
77. Schudnij.
Całe 3kg! Od tak sobie, sama nie bardzo wiem jak.
98. Napisz do kogoś list, lub wyślij pocztówkę.
Jako poscrosserka nie mogłabym nie wykonać tego zadania. Pocztówek wysłałam kilka, listy 2, ale szykują się kolejne.
100. Zrób wszystko, co w Twojej mocy, by pod koniec tego projektu powiedzieć, że to lato było niezapomniane! :)
Kilka momentów na pewno na długo utkwi mi w pamięci, kilka wolałabym wymazać jak najszybciej. Nie mogę powiedzieć, że było to najlepsze lato w moim życiu, ale na pewno powstały podczas niego wspomnienia, które są wysoko w hierarchii wspaniałości. To lato było zwyczajne, nieco leniwe, po prostu płynęło swoim tempem, a ja płynęłam razem z nim i myślę, że i takie było mi potrzebne. Sielankowe, nieco nostalgiczne i przez to właśnie - niezapomniane.

Wakacje dla jednych pozostają już tylko wspomnieniem w obliczu dźwięku budzika nad ranem, sprawdzianów i dziwactw nauczycieli, ale jest też pewne grono osób, którym wakacje kończą się w październiku. Tak, tak, my studenci mamy jeszcze niecały miesiąc wolnego! Co się jeszcze może zdarzyć? ;>

Nath Madelin dziękuję za zorganizowanie wyzwania, fajnie, że komuś się chce to organizować, miło mi, że mogłam wziąć w tym udział :)

*Numerki oznaczają numer pozycji na liście zadań do wykonania.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Zegarek z muliny

No dobra, nie zegarek, ale pasek do niego. Zrobiłam już taki 2 lata temu, kiedy to poprzedni pasek umarł w trakcie niezaplanowanego prania w pralce, a sam mechanizm przestał działać. Zostawiłam go wtedy w celu rozkręcenia i sprawdzenia co też on ma w środku (ciekawska shire lubi takie zabawy ;), ale że zaczął jednak działać (widocznie wysechł) to postanowiłam dorobić mu pasek. Z muliny. Po ok. 1,5 roku wiązanie się zerwało i trzeba było pasek zrobić na nowo. Niby to samo, nawet kolory te same, ale jednak inaczej. Różnicy na pierwszy rzut oka nie widać, ale poprawiłam mocowanie muliny z tarczą, przy czym musiałam nieźle pogłówkować. Poza tym wydaje mi się, że teraz wyszedł nieco prostszy, niż wcześniej.

Zdjęcie zrobione po 3 miesiącach użytkowania.
Po lewej jedna z części starego paska.
Tutaj możecie zobaczyć pierwsze podejście do zegarka oraz lepsze ujęcie kolorów zaraz po zrobieniu, na powyższym zdjęciu stary pasek jest już mocno wypłowiały, ten po 3 miesiącach też już nieco wyblakł, ale zdjęcie również nie oddaje kolorów w 100%.

Generalnie jestem zadowolona, zwłaszcza z poprawionego mocowania. A Wam jak się podoba?

Btw. Wie ktoś może gdzie mogłabym tanio kupić same tarcze do zegarków, bez pasków?



środa, 6 sierpnia 2014

Mój świetny zakup i ostatnie twory

Muszę się pochwalić co też ostatnio udało mi się upolować na wyprzedażach. Ano to:


Prawda, że śliczny naszyjnik? A że ja wolę bransoletki, to mogę też nosić go trzy razy owiniętego wokół nadgarstka. Kosztował mnie (no dobra, przyznaję, że ufundowała mi go mama, tak jej się spodobał ;) całe 4 czy 5zł. Jeśli ktoś z Was by chciał, to może jeszcze uda się trafić coś ładnego, w Reserved były całkiem spore przeceny biżuterii. Tam też kupiłam prezent urodzinowy dla mamy.

Ostatnio tworzę niewiele, zamiast tego zajmuję się (o zgrozo!) czytaniem książki, graniem w Simsy (wiedzieliście, że można było otrzymać całą kolekcję Sims 2 za darmo i to legalnie? :D), oglądaniem anime i... nauką angielskiego. Przez rok bez zajęć z tego języka moja wiedza pomniejszyła się znacznie, czas to naprawić! Ale coś tam jednak udało mi się zrobić:

Podobna do poprzedniej, ale jednak inna.
Kto zgadnie na czym polega różnica?

Takie proste, ale na zrobienie takich miałam
akurat ochotę, no i powód.

Na dzisiaj tyle, pa!

piątek, 1 sierpnia 2014

Sprawozdanie z Metamorfozy

Stało się. Kupiłam organizer. Docelowo do półfabrykatów. Gdy już odleżał swoje na półce wzięłam się za jego praktyczne wykorzystanie. Musiałam znaleźć miejsce dla kilku innych rzeczy, więc poza zmianą pudełka, moje "zabawki" zmieniły także miejsce. Więc czas teraz na Sprawozdanie z Metamorfozy.

Ale od początku, bo na początku było tak:


Miszmasz zupełny. Tak, zamówienia nadal w kopertach.

A teraz jest tak:

Wszystko ładnie posegregowane w wygodnym do przenoszenia koszyku. A co dokładnie jest w tym koszyku? Ano to:

Dwa organizery, mniejszy miałam już wcześniej, są w nim najczęściej używane posrebrzane półfabrykaty. Większy, świeżo kupiony (to o nim pisałam na początku postu), są w nim sznurki skręcane, posypki, półfabrykaty starozłote i posrebrzane, kółka do breloków, małe kaboszony, buteleczki szklane...


W małym pudełku po sorbecie z biedronki trzymam koraliki powlekane, w 2 pudełkach po patyczkach są koraliki drewniane i perełki, a we wiaderku po orzeszkach pozostałe koraliki.


W dużym pudełku po lodach są sznurki, rzemyki i piórka, a w małych pudełeczkach od lewej: zawieszki, wstążki i guziki (z guzikami mam jeszcze inne pudełko gdzie indziej ;)


W pudełku po lodach są rzadziej używane półfabrykaty i te o większych gabarytach, np szpule z linkami i gumkami. Pudełko z babeczkami dostałam na urodziny od koleżanki, są w nim gotowe elementy czekające na przygarnięcie. Poduszkę z agrafkami wykorzystuję, jak się można domyślić, do robienia bransoletek z muliny. Kombinerki i szczypce to jedyne narzędzia jakich używam, no może jeszcze nożyczki ;)

Kleje, mulinę, zapas folii bąbelkowej itd. mam w innych miejscach w pokoju. Mam nawet osobną szufladę na "przydasie" niezwiązane bezpośrednio z biżuterią ;)

Wszystko trzymam w woreczkach, jakoś boję się, że gdy wrzucę je luzem to mi ściemnieją lub zżółkną... Jakie Wy macie z tym doświadczenia?

czwartek, 24 lipca 2014

Barca

Hej ho! Dzisiaj 2 bransoletki dla fanów Barcelony, wariacja na temat tej bransoletki. Inspiracja stąd.


Pierwszą mieliście już okazję oglądać podczas tworzenia, z drugą nieźle się namęczyłam robiąc ją w środku nocy i popełniając całą masę błędów, potem musiałam pruć, naprawiać i takie tam, ale ostatecznie całkiem ładnie mi wyszła.

Dopiero co wróciłam z Festiwalu w Jarocinie, genialna sprawa kiedy Twoje życiowe dylematy ograniczają się do "poleżeć jeszcze na trawce czy pójść pod scenę?". Dodatkowo człowiek uświadamia sobie, że może być głodny, zmęczony, niewyspany, potrzebujący mniej lub bardziej pilnie jakiejś cywilizacji (czyt. WC), a mimo to strasznie szczęśliwy. Choć to zapewne nie tylko zasługa genialnych koncertów ;)


No i ahh jak tu nie być szczęśliwym jeśli słyszało się to na żywo?

piątek, 11 lipca 2014

Makramy z zaworem

No to najpierw makramy, podejście pierwsze (niebieska) i drugie (brązowa):

Dobrze widać jak błyszczą koraliki, które otrzymałam w Podaj Dalej.

Ta makrama w kolorach ziemi podoba mi się najbardziej z dotychczasowych, ma już swoją nową właścicielkę.

Jakiś czas temu wspominałam, że pochwalę się moją dumą i dziełem życia - projektem zaworu. Mózg mi przy nim parował, bo do rysowania to ja mam 2 lewe ręce, w dodatku bez palców. Oto i on:


Taka mnie przy nim naszła refleksja, że wprawdzie obrazy impresjonistów zachwycają, barokowe światłocienie intrygują, a Mona Lisę corocznie odwiedzają tysiące turystów, to jednak rysunek techniczny jest dla mnie synonimem piękna. Uporządkowanie, harmonia i majestatyczność.

A teraz czas na wprowadzenie uporządkowania do mojego pokoju... Pa!

niedziela, 29 czerwca 2014

Liście

Pogoda zrobiła się iście jesienna, więc to najlepszy moment żeby nadrobić zaległości w internecie. Sesję zakończyłam egzaminem z fizyki w środę, a nie najgorszą średnią uczciłam zakupem niebieskiej muliny, którą jak tylko zobaczyłam, stwierdziłam, że muszę ją mieć, choćby tylko by się na nią patrzeć. Jak więc możecie się domyślić - wakacje w pełni i to aż do października.
A tak się mulinuje w Gdańsku:


Ok, przyznaję, że to tylko wygląda tak fajnie, w rzeczywistości było to co najmniej niewygodne, ale pogoda była tak piękna, że musiałam ją wykorzystać.
A poniżej już ostatnia bransoletka zrobiona na wykładach, niedługo poleci do nowej właścicielki:


I jak się podoba?

Udało się także przekroczyć magiczną liczbę 50 obserwatorów (yay!), a osobą, która jako 50. zaobserwowała mojego bloga jest Sawatka, poproszę o kontakt na shire@10g.pl, będzie nagroda ;)

A teraz zabieram się za planowanie wyjazdu w góry, a jak Wasze wakacyjne plany?

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Na lato

Sesja w pełni, a jedyne o czym jestem w stanie myśleć, to jak zaplanować sobie wakacje, żeby upchać wszystkie plany w niecałe 3 miesiące. Bransoletkę robiłam przez ostatnie kilka wykładów-mózgotrzepów, podróży tramwajem przez pół miasta i wykładów z serii "nic tylko spać". I dlatego, że robiłam ją ponad 2 tygodnie i przeszła wiele, jeszcze zanim ją skończyłam, to niestety wygląda jak wygląda. Brakuje mi siedzenia cały dzień i plecenia, na szczęście już za nieco ponad tydzień będę mogła się za to zabrać.


Ale przynajmniej jest w fajnych, żywych kolorach.

A taki miałam ostatnio widok z okna:


Na żywo wyglądała o niebo lepiej, chyba nigdy nie widziałam tak ładnej tęczy. I to na tle Morza Bałtyckiego.
Ok, czas spać, jutro (a właściwie już dzisiaj) koło z metod numerycznych :d

środa, 4 czerwca 2014

Starcie z makramą.

To akurat starcie nr 3 i nr 4, bo nr 1 czeka na lepszą pogodę do zdjęć, a nr 2 poleciało do mojej japońskiej penpalki i nie wiem, czy już dotarło, a mimo wszystko nie chciałabym spoilerować jej urodzinowego prezentu. No i nie ukrywam, że chęć zrobienia czegoś dla niej zmotywowała mnie w końcu do makramy. I wiecie co? Podoba mi się to bardzo, prostą bransoletkę robi się 10x szybciej niż taką z muliny! Co oczywiście nie znaczy, że z muliny rezygnuję ;)



Sesja już praktycznie się zaczęła, kolokwium jedno za drugim, więc żeby móc obijać się bez wyrzutów sumienia, czyli obijać się produktywnie, anime oglądam z angielskimi, a nie polskimi napisami. No dobra, wmawiam sobie, po prostu polskie nie są jeszcze dostępne, a ja chcę wiedzieć, co będzie dalej!
Ok, czas na mnie i moje starcie z zaworem. Nawet Wam go tu pokażę, a co tam!

I jakby się jednak ktoś skusił, to podaj dalej z poprzedniego posta nadal aktualne. Aż dziwne, bo pod poprzednim było aż za dużo zgłoszeń, więc no, nie bójcie się, wyślę Wam coś fajnego! :P

środa, 21 maja 2014

Podaj dalej

Ja wiem, że miała być dziś premiera pocztówkowego bloga. Ja wiem, że kiedyśtam miałam zrobić candy i cicho planowałam je na teraz. Ja wiem i Wy wiecie. Niestety moi wykładowcy tego nie wiedzą i nie wykazują chęci dowiedzenia się, raczej próbują dobić nas niezliczoną liczbą kolokwiów. Więc jak już ja wiem i Wy w momencie czytania tego zdania również, plany należy przełożyć. Przełożyć nie znaczy porzucić. Myślę, że może to nawet wyjść na dobre, zaczynam jakośtam ogarniać swoje życie i zastanawiać się co by tu z nim zrobić. Może dlatego, że wiosna, może dlatego, że kończę dziś 20 lat i taka jakaś refleksyjna ta liczba. Tego nie wiem, może Wy wiecie?
Ale żeby nie było, że zostawiam Was bez niczego, a raczej z niespełnionymi obietnicami, mam małą niespodziankę. Niedawno udało mi się wziąć udział w zabawie "Podaj dalej" na blogu Pinkuart handmade. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć co od niej dostałam. Była jeszcze mała czekoladka, ale włączył mi się tryb: łasuch i zjadłam jak tylko wpadła mi w ręce, i kolczyki w kształcie ziaren kawy, ale jeden z nich mimo zabezpieczenia, nie przeżył podróży, biedny udechł w ramionach kogoś z Poczty Polskiej. Aleksandrze bardzo dziękuję za przesyłkę, na pewno się u mnie nie zmarnuje, a już niedługo pokażę jak jej część wykorzystałam, ale nie o tym teraz. Teraz czas na krótkie przybliżenie zasad tym, którzy ich nie znają.
1. W zabawie mogą wziąć udział tylko osoby prowadzące bloga.
2. Biorąc udział w zabawie zobowiązujesz się do przeprowadzenia jej na swoim blogu w ciągu 365dni od otrzymania przesyłki ode mnie.
Co należy zrobić, aby wziąć udział? Paczuszkę wyślę do pierwszych dwóch osób, które zostawią komentarz z wyrażeniem chęci udziału i swoim emeilem. Aby się zgłosić nie trzeba prowadzić bloga handmade, wszelkie książkowe, kulinarne, pocztówkowe, podróżnicze i cokolwiek tam bazgrolicie w sieci też jest mile widziane ;)
Tak, mam oczojebnie pomarańczowe biurko.

A że mam urodziny i w urodziny wszystko mi wolno, a już w ogóle wolno mi robić rzeczy, które lubię, a lubię dużo, poza pocztówkami, chemią, pieszymi wycieczkami, podróżami, uczeniem się nowych rzeczy, stawianiem sobie wyzwań, robieniem biżuterii, oglądaniem anime itakdalejitympodobne lubię też dawać ludziom prezenty, to i wyślę prezent do osoby, która napisze mi tu w komentarzu/na email/telefon/cokolwiek czym dysponujecie i służy do kontaktu ze mną życzenia, które najbardziej mi się spodobają. Gust mam dziwaczny, więc wybór będzie czysto subiektywny. Taka tam mała, szybka, niewymagająca rozdawajka dla moich czytelników. No i do tego nie trzeba mieć bloga. Na superkomcie itp. czekam do końca tygodnia. Weźcie chociaż dwa słowa, bo mi będzie głupio jak nikt nic nie napisze :P
A teraz lecę uczyć się rysować zestawy do destylacji. Swoją drogą dziś wymyślałam jak zrobić chłodnicę zwrotną handmade. To chyba zboczenie handmadowe już jakieś.
Pa!

piątek, 16 maja 2014

Znowu zwrotnie

Spodobały mi się kolorki, takie żywe i wiosenne, od razu humor lepszy. W miarę udane podejście do supełków zwrotnych, myślę, że teraz będzie już coraz lepiej.




A Wam jak się podoba?

Zgłaszam ją na majowe wyzwanie z cyklu Diana inspiruje.



niedziela, 11 maja 2014

W końcu je poskromiłam.

Supełki zwrotne. Jeszcze nie idealnie, jeszcze mogą być lepsze, ale w końcu udało mi się zrobić akceptowalną bransoletkę z użyciem wspomnianych supełków. Muszę przyznać, że dodaje to trochę "skrzydeł" ;) A mowa o tym:


Wzór wbrew pozorom nie taki trudny.

Kto oglądał Eurowizję, ten już zna, a kto nie oglądał, koniecznie musi poznać:
Wykonanie eurowizyjne magiczne, nie przesadzone, bez wciskanych na siłę tandetnych elementów, po prostu muzyka i? 2. miejsce! 12 punktów z Polski, aż jestem dumna ze swojego narodu.

Kołysankę już macie, więc dobranoc ;)

wtorek, 6 maja 2014

Gronka i zaproszenie na candy

Zrobione chyba jeszcze w styczniu, doczekały się w końcu publikacji. Perełki w kolorach ecru i brązowym, całkiem fajnie wyglądają na uszach.


Wiszą na drzewku - stojaku na biżuterię z Biedronki :d
Dziś na wykładzie (tym samym mózgotrzepie, o którym pisałam ostatnio) nauczyłam koleżankę mulinowania sposobem alpha (metoda napisów, ale w tym przypadku bez napisów ;) i chyba jej się spodobało :) Trzymajcie za nią kciuki!

Zapraszam Was jeszcze na Wielkie Candy u Dominiki!

Pozdrawiam już słonecznie, choć wczoraj było w kratkę ;>

środa, 30 kwietnia 2014

Rybki

Hej! Hej! W obliczu 2h wykładu z zarządzania i grożącemu przez to wyparowaniu mózgu, musiałam podjąć decyzję, co by tu zrobić, żeby uratować resztki szarych komórek. Na przypływ genialnych pomysłów nie musiałam długo czekać - pójdę przed zajęciami po brakującą zieloną mulinę i zrobię rybki. Wzór ten chodził mi po głowie już jakieś 2 lata, miałam nawet kupioną idealną mulinę, wszystko ładnie pięknie, ale zawsze jakiś inny wzorek czy cokolwiek było ważniejsze. W końcu jednak i rybki doczekały się swoich 5minut (no dobra, to chyba ponad 5h mi zajęło) i mogę je dzisiaj Wam zaprezentować.


Bransoletka zrobiona, mózg uratowany, czego chcieć więcej?

sobota, 19 kwietnia 2014

Zabawa z łańcuszkami.

Nie wiem jeszcze jak koło z fizy, ale z chemii ostatnio napisałam na max, więc póki co mam powód do radości. Za tydzień koło ze statystyki... Nie dadzą nam odpocząć no :( A tu się bloga pisze!

W każdym razie tym, którzy obchodzą Wielkanoc, życzę wesołych Świąt i smacznego jajka, a tym, którzy nie, życzę radości z tych wolnych, ciepłych dni <3 Ale mam ochotę na grilla...

Dzisiaj 2 pary kolczyków, trochę moich prób w zabawie z łańcuszkami:


Na żywo prezentują się lepiej ;)

Próbowałam ostatnio sushi. Z okazji weekendu za pół ceny w Gdańsku. I powiem Wam, że dobre to było! Wprawdzie na surową rybę się nie odważyłam, ale grillowany łosoś był spoko. Tylko te wodorosty (?) jakieś takie dziwne i ciężko je pogryźć... A herbata sakura genialna <3


No i kupiłam dziś 21 pocztówek (głównie na wymiany). W zeszłym tygodniu prawie drugie tyle. Będę bankrutem jak tak dalej pójdzie.

Pozdrawiam słonecznie :d

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Kanciasto i w fioletach.

Uczyć się muszę, koło mam w czwartek. Z fizyki. Nic nie umiem i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Życzcie powodzenia.
A na dziś trochę kanciastych kolczyków i bransoletka w fioletach dla koleżanki:





Mam nadzieję, że się spodobają.

Decyzja zapadła. Postanowiłam, że blog pocztówkowy powstanie. Premiera planowana jest na moje 20. urodziny, czyli 21maja (taki sobie prezent zrobię, o! ;). Muszę się jeszcze zastanowić nad jego formą. Czy będzie tylko o pocztówkach, czy może połączę go z moją "Listą marzeń i celów" oraz opisami realizacji kolejnych punktów z listy. Co Wy na to? Jak uważacie? Zastanowić się muszę też nad nazwą...

Udanego poniedziałku wszystkim życzę!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...